Trzeba się zabrać za siebie. Bez pomocy coachów, doradców i tak dalej. Samemu
W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że czas płynie. Od jednj butelki piwa do drugiej. W coraz większej otoczce tłuszczowej. Z zadyszką już po minucie szaleńczego tańca. O, nie, pomyślałem. Biorę się za siebie. Jak to zrobić? Trzeba sobie przypomnieć lata wyrzeczeń i prawie ascezy.
Krok 1 - odstawiam alkohol.
Krok 2 - powoli, niezmiernie powoli, zaczynam ćwiczyć, biegać, skakać i krok po kroku odzyskiwać sprawność
Krok 3 - powoli, niezmiernie powoli, zaczynam wracać do medytacji, która dawniej stanowiła esencję mojego życia